Korzystając z uprzejmości firmy Olympus Polska miałam ostatnio możliwość wypożyczenia na testy obiektywu M.Zuiko 25 mm f/1.8. Od kilku lat moim głównym szkłem jest naleśnik Panasonika (20/1.7), jednak przysparza mi on coraz więcej problemów, więc szukam alternatyw, a że ekwiwalent 40 mm to ogniskowa bardzo niepopularna, muszę sięgać po nieco inne kąty widzenia. Olympus jest jednym z wielu obiektywów w systemie, który oferuje użytkownikowi ekwiwalent klasycznej „pięćdziesiątki” (żeby wspomnieć chociażby dwa Panasoniki, o świetle 1.4 i 1.7 czy manualnego Mitakona o szalonym otworze względnym f/0.95). Bez wątpienia jest to ogniskowa mająca wiele zalet i chętnie wybierana przez fotografów, więc może i ja się do niej przekonam?

Pierwsze, co można powiedzieć o tym szkiełku po zapięciu go do body, to że jest bardzo zgrabne, lekkie i sprawia, że zestaw jest świetnie wyważony. Patrząc na premiery takich potworów jak cała trójca o świetle 1.2, łatwo zwątpić, że założeniem systemu jest zachowanie małej wagi i gabarytów sprzętu. Testowane przeze mnie M.Zuiko to miły powrót do czasów, kiedy firma wypuszczała małe, jasne stałki o zaskakująco dobrej jakości optycznej. Korzystanie z niego jest przyjemne i komfortowe, w połączeniu z moim Penem-F ważą nieco ponad pół kilograma – nie męczą ręki ani szyi użytkownika. Niska waga ma też inny, czysto praktyczny aspekt: leciutki i dobrze wyważony kit pozwala na uzyskanie dłuższych czasów, które już trudno utrzymać np. w przypadku masywnej Leiki 25/1.4. Dzięki małej średnicy nie ma też problemu z montażem na statywie, gdyż obiektyw nie wystaje poza obrys korpusu.

Warto też wspomnieć o bardzo stylowym wyglądzie i dobrej jakości wykonania. Co prawda ten model nie posiada przesuwanego pierścienia do przełączania między manualnym i automatycznym ustawianiem ostrości jak jego szerokokątni bracia, ale stylistycznie jest spójny z linią Premium i bardzo dobrze prezentuje się w połączeniu z małymi body. Osobiście bardzo mi odpowiada wersja czarna, którą miałam do swojej dyspozycji.

Ale może wystarczy o aspektach zewnętrznych, zasadniczą kwestią jest to, jakie fotografie jesteśmy w stanie uzyskać przy użyciu danego sprzętu. Tutaj też moje odczucia są jak najbardziej pozytywne. Pierwszą rzeczą, na jaką zwróciłam uwagę, to bardzo cichy i sprawny autofokus, jak we wszystkich obiektywach MSC. Olympus chwali się, że mechanizm podczas ogniskowania porusza tylko jedną lekką soczewką. Dzięki temu AF pracuje szybko i praktycznie bezszelestnie, a ponadto pozwala uchwycić każdą scenę w ułamku sekundy. Faktycznie, widać, że silniczek działa bardzo żwawo i bezproblemowo ustawia ostrość tam, gdzie należy. Radzi sobie nawet w dość ekstremalnych warunkach, jakie występują podczas koncertu. Jestem przyzwyczajona do wolnego, głośnego i nie zawsze celnego AF w Panasoniku 20/1.7 i Olympus kładzie go pod tym względem absolutnie na łopatki. Co prawda w gorszych warunkach oświetleniowych widać, że musi przejechać przez cały zakres, ale robi to raz, po czym pewnie zatrzymuje się w stosownym momencie. Pod tym względem jednak nieco ustępuje PanaLeice, która ostrzy wręcz błyskawicznie, bez względu na okoliczności. Za to M.Zuiko nie wydaje dziwnych dźwięków związanych z przymykaniem przysłony, w przeciwieństwie do obu moich Panasoników.

Po zrzuceniu zdjęć na pewno uwagę przykuwa dobra jakość optyczna szkła. Przede wszystkim jest bardzo ostre i to w zasadzie od najniższych wartości przysłony. Na pełnej dziurze lekko mydli, ale już przymknięcie do f/2 daje satysfakcjonujący mnie obraz, również na rogach, f/2.8 i f/4 to już żyleta, zarówno w centrum, jak i rogach kadru. Z ciekawości dokonałam porównania z PanaLeiką, która uchodzi za bardzo ostre szkło. Na pełnej dziurze Olympus prezentuje się nieco lepiej, kiedy oba obiektywy ustawimy na f/1.8 przewaga się odwraca, ale od f/2 wzwyż idą w zasadzie łeb w łeb (w centrum kadru, bo na brzegach jednak widać przewagę konkurencji).

Co mnie zaskoczyło, to fakt, że M.Zuiko jest wyraźnie szerszy! Za węższy kąt widzenia 25/1.4 jest zapewne odpowiedzialna silniejsza programowa korekcja dystorsji, ale po dokonaniu poprawek nadal korzyść na rzecz Olympusa jest wyraźnie widoczna. Pytanie zatem, który producent odjął trochę milimetrów, a który dodał, bo różnica jest na tyle znacząca, że nie możemy mówić o identycznej ogniskowej w obu przypadkach. No i faktem jest, że dystorsja beczkowata jest widoczna po imporcie RAWów do Lightrooma (nie wiem, jak korygowane są JPGi, nie korzystam z plików SOOC).

Mile zaskoczona zostałam również zaskoczona przez aberrację chromatyczną, a raczej jej brak. To wada optyczna najtrudniejsza w skorygowaniu programowym i nastręczająca fotografom dużo problemów. Z mojego doświadczenia wynika, że Panasonic radzi sobie z nią kiepsko – zarówno 20/1.7, jak i 25/1.4 są obciążone nią w dużym stopniu, co momentami doprowadza mnie do rozpaczy. Lekkie przymknięcie nadal generuje tak koszmarne fringe, że wołarki nie są w stanie sobie z tym poradzić, a i w Photoshopie trudno jest się z nimi uporać. Z kolei recenzowany obiektyw zachowuje się w tym aspekcie więcej niż przyzwoicie, a do tego pojawiająca się aberracja jest łatwa do usunięcia.

Nie mam też zastrzeżeń do takich parametrów jak kontrast i kolory, czy praca pod światło. Obiektyw ładnie rysuje i daje przyjemne kolorki, nawet ze zdjęć pod silne światło można sporo wyciągnąć, nie udało mi się też nadziać na żadne brzydkie flary, choć przyznam, że nie starałam się celowo ich uzyskać, po prostu fotografowałam jak zwykle. Jednym słowem, zdjęcia wykonane tym szkiełkiem są dla mnie jak najbardziej satysfakcjonujące i chętnie korzystałabym z niego na co dzień. Jednak po tym niedługim czasie spędzonym ze sprzętem raczej utwierdziłam się w przekonaniu, że to nie jest ogniskowa dla mnie. 50 mm daje za wąski kąt widzenia, by traktować obiektyw jako uniwersalny, do użytku na co dzień. Nie fotografowałam nim we wnętrzach, ale nawet w ulicznych zdjęciach wielokrotnie łapałam się na tym, że nie jestem w stanie już dalej się cofnąć, by uzyskać satysfakcjonujący kadr. Z tego powodu w obecnej chwili Olympus nie zadomowi się w mojej szklarni, może kiedyś się przełamię ?